Czy klient to nasz pan?

Poniższe miało być komentarzem do wpisu Patrysa, który z kolei jest komentarzem do wpisu Łukasza, który komentuje ... i tak dalej i tak dalej... Postanowiłem kontynuować ten łańcuszek szczęścia i zamieszczam te kilka zdań jako wpis osobny. A co tam...

Panowie (Patryk i Łukasz głównie, ale nie tylko), a może to po prostu kwestia skali..? Chyba inaczej potraktujemy klienta w sytuacji, gdy mówimy o stronie czy serwisie za złotych polskich tysiąc, a inaczej w sytuacji, gdy projekt dotyczy systemu informatycznego wielkiego przedsiębiorstwa, jest wstępnie planowany na trzy lata i jego budżet opiewa na kilka milionów. Po prostu są tacy klienci, że nikogo w tym kraju nie stać na powiedzenie im „odwal się, ja wiem lepiej jak to ma być zrobione”. Proste ;-)

A dodatkowo, skoro klient ma kupionego (i nie daj bóg wdrożonego) RUP-a (jak pisze Łukasz w komentarzu), to znaczy, że ma świadomy dział IT i zapewne prowadzi własne projekty wewnętrzne. Z takim klientem rozmawia się zupełnie inaczej i raczej nie o grubości czcionki czy wielkości logo na stronie. Natomiast w sytuacji kiedy przygotowane przez klienta zapytanie ofertowe oprócz SIWZ-a zawiera również specyfikację przypadków użycia (potwierdzam słowa Łukasza, że są takie) to znaczy, że mamy do czynienia z Dużym Klientem i niemal na pewno z Dużymi Pieniędzmi. Oczywiście nie znaczy to, że klient sam te pieniądze posiada i zamierza wydać — Sponsorem Projektu może być (i w takich sytuacjach często jest) ktoś zupełnie inny, nawet „podatnik polski”. Jednak na pewno oznacza to, że wtedy klient nasz pan i nie może być inaczej.

Słowem — istnieją tacy klienci, którym „wszystko wolno”. Naprawdę.

Komentarze

#1 | 2005.09.14 15:09 | gshegosh

Pisałeś swego czasu o porównaniu zawodu informatyka z zawodem medyka... Domyślam się, że nie popierasz - choć wynikać by to mogło z powyższego wpisu - tego, by to pacjent mówił lekarzowi, co mu wyciąć zamiast wyrostka robaczkowego... ;)

#2 | 2005.09.14 15:24 | MiMaS

Wycinanie wyrostka to ratowanie życia — nie jest to kwestia gustu ani dyskusji. Ale co powiesz na temat chirurgii plastycznej? ;-)

W ostatnim zdaniu nieprzypadkowo użyłem sformułowania „istnieją tacy”. Zakładanie, że zawsze wykonawca jest władny decydować o wszystkim i zawsze wie lepiej od zamawiającego jest ... hmmm, czy ja wiem... chyba głupie po prostu.

#3 | 2005.09.15 15:36 | gshegosh

Nie porównywałbym chirurgii plastycznej z - dajmy na to - systemem bankowości elektronicznej ;)
Choć w sumie... I tu i tu ślepe posłuszeństwo klientowi może zaowocować czymś takim, jak odpadający nos Michaela Jacksona :P

Choć masz rację, że zdarza się (choć z mojego doświadczenia, niestety, niezwykle rzadko) klient, który nie tylko zna się na takich rzeczach, jak to że w aplikacji www lepiej nie robić wydruków bez potwierdzenia (bo najbliższy service pack je rozwali), ale czasami nawet wie, czego w ogóle tak naprawdę chce :>

#4 | 2005.09.15 16:00 | mmazur

Zdrowy rozsądek by podpowiadał, że jak klient jest duży i ma własny dział IT, to powinein wiedzieć, czego chce.

Z drugiej strony za dużo Dilberta się naczytałem, że ot tak w takie coś wierzyć :)

 

Uwaga: Ze względu na bardzo intensywną działalność spambotów komentowanie zostało wyłączone po 60 dniach od opublikowania wpisu. Jeżeli faktycznie chcesz jeszcze skomentować skorzystaj ze strony kontaktowej.