archiwum wpisów z 23 grudnia 2004

Kryzys wartości - odsłona pierwsza

Inżynieria oprogramowania (pomijając cokolwiek akademickie rozważania na temat zasadności samego słowa „inżynieria” w tym kontekście) jest jedną z najszybciej rozwijających się dziedzin działalności gospodarczej. Jeśli zagapisz się przez rok w innym kierunku, to właściwie nie masz szans wrócić w to samo środowisko — inne narzędzia, inne techniki, inne wymagania. Do spółki z wciąż szaleńczo galopującym rozwojem sprzętu tworzy to sytuację, w której tzw. „przeciętni ludzie” mimo, że mają coraz więcej powodów do korzystania z komputerów, rozumieją je coraz mniej. Nie potrafią powiedzieć jak to działa ani jak powstał program, który widzą „tam w środku”. A to są idealne wręcz warunki do rozwoju kilku zawodów i pojawiania się profesjonalistów — tam, gdzie szaleją demony, potrzebni są szamani, magicy i specjaliści wszelkiej maści.

Nie całuję nigdy w usta (aka: Kryzys wartości - wstęp)

Kod programów pisanych zawodowo (w sensie: przez profesjonalistów w celach zarobkowych) jest nader często pisany na szybko, źle zaprojektowany, pełen nieprzemyślanych fragmentów i łat, skomentowany słabo lub wcale, brzydki jak nieszczęście, a nawet zaskakująco nieprofesjonalny.