Jutro obetniemy wam jaja!

Przypomniałem sobie kilka słów, które napisałem (a może wręcz opublikowałem, w końcu to na blogu było) dwa i pół roku temu, a które dziwnie złośliwie nie chcą stracić na aktualności. Autocytat:

czytając książki ludzi pokroju Yourdona można odnieść wrażenie, że project management to jakaś tajemnicza i brutalna magia.. przychodzi taki magik i mówi "uratuję wasze dupy, ale mam warunki takie a takie".. i najważniejsze założenie — poprzedni kierownik projektu już w tym momencie nie pracuje.. to podstawa całej filozofii — kierownictwo projektu zmienia się jak słabe baterie — nie pociągnie to wypad, następny..

jednak w rzeczywistości wcale tak nie jest.. przynajmniej nie u nas (być może jesteśmy jeszcze zbyt daleko od cywilizacji..?).. trzeba mieć naprawdę poważny powód, żeby wywalić szefa projektu.. przecież jak się go wywali to trzeba będzie znaleźć następnego — a niby skąd? chętnych mało, zwłaszcza, kiedy wszyscy w okolicy zdążyli poznać całą gamę postaw — od "wy sobie beze mnie poradzicie, ale ja bez was nie istnieję.." aż po "wiem jakie popełniłem błędy, ale chciałbym żebyście sobie przypomnieli wasze.. i raczej nie liczcie na premię w tym miesiącu.."

tak naprawdę opiera się to głównie na groźbie i zastraszeniu.. to nie jest szczególnie skomplikowane ponieważ łatwo jest zastraszyć każdego, kto nie wygrał w lotka..

być może idealiści będą rozczarowani, ale faktem jest, że project management to polityka.. zdolny kierownik to prawie tyle co sprytny polityk (no oczywiście wykształcenia i inteligencji musi mieć znacznie więcej, ale o to akurat nie trudno).. cała ta zabawa to niewiele więcej jak nieustanna wojna psychologiczna..

— Znam się na tym — to jest wtedy, kiedy przez całą noc przed bitwą walisz w tarczę, żeby wrogowie nie mogli się wyspać, śpiewasz "Jutro obetniemy wam jaja!" i takie tam.

[Terry Pratchett : Ciekawe Czasy]

MiMaS

blog „Jutro będę duży”, wpis bez tytułu, 2003.02.22

Obojętnie jak by nie spojrzeć na krajobraz grzęzawiska, trudno nie zauważyć, że wojna psychologiczna trwa praktycznie stale. Tutaj zawsze znajdzie się jakiś powód, aby walić w tarcze...

W sytuacji nasilenia działań wojennych trudno jest snuć quasi-inżynierskie rozważania, nawet komuś takiemu jak ja, kto ma quasi- wkompilowane w kernel... Ale ja tu wrócę. Zaraz jak tylko powierzchnia grzęzawiska odzyska swoją zwykłą quasi-stabilizację...

Komentarze

#1 | 2005.06.14 19:10 | D-

Zaczynam miec głupie wrażenie, że co zaczne fajny blog czytać, to on się zamyka... Fatum, cy co...

#2 | 2005.06.15 09:36 | MiMaS

on się zamyka

Po czym wnosisz?

#3 | 2005.06.15 09:38 | D-

Po doświadczeniu, które każe mi "ja tu jeszcze wróce" z bloga tłumaczyć: na "pa, pa, do zobaczenia w przyszłym żyć^H^H^Hblogu" :)
Ale jak się tym razem mylę, to oczywiście się cieszę :)

 

Uwaga: Ze względu na bardzo intensywną działalność spambotów komentowanie zostało wyłączone po 60 dniach od opublikowania wpisu. Jeżeli faktycznie chcesz jeszcze skomentować skorzystaj ze strony kontaktowej.