to teraz Wam powiem coś dziwnego
Kiedy kilka lat temu zabierałem się za tłumaczenie DiA, zastanawiałem się jak przenieść na polski grunt przedstawione tam postacie. Fakt, że Mark napisał tę książkę w sposób prezentujący konkretne rozwiązania konkretnych problemów konkretnych (choć fikcyjnych) osób, jest w niej bardzo ważny.
Dlatego odwołujemy się do [...] pięciu postaci, ponieważ one zmieniają ton [...] pytania z "Dlaczego powinno mnie to obchodzić?" na "Kto będzie miał z tego pożytek?".
Myślę, że taki sposób postawienia sprawy zmienił moje spojrzenie na dostępność stron internetowych raz na zawsze.
Wśród przedstawionych w książce osób, które starałem się nieudolnie przenieść w polskie realia, jest również facet nazwany Michał, zupełnie jak ja. Myślę, że pisząc to tłumaczenie dzisiaj dałbym mu sporo cech własnych. Nie mam co prawda kłopotów z rozpoznawaniem kolorów, ale postać ta nadawałaby się na przerobienie na „innego mnie” — wystarczyłoby tylko zmienić kilka szczegółów:
- nie mam fretki, ale mam koty, które również zajmują się spaniem albo obserwowaniem okolicy z parapetu,
- nie mieszkam w apartamencie na 4000 miesięcznie, tylko na wsi,
- nie mam modemu 56kbps tylko modem blueconnect — coś koło 230kbps,
- modem działa jak modem, choć praktycznie go nie przeklinam za bardzo — godzę się z faktem, że to nie są szybkości jakie miałem parę lat temu w mieście lub jakie mam w pracy np.,
- tak samo jak tamten Michał używam Opery,
- tak samo jak on mam zazwyczaj wyłączone obrazki (konkretnie ustawienie „cached images” domyślnie dla wszystkich nowych stron).
I tu nie przesłyszeliście się Panowie Dizajnerzy — ja, świadomy wieloletni użytkownik Internetu, mam domyślnie wyłączone obrazki i zazwyczaj takie pozostają. Na stronach, które często oglądam, obrazki są (z cache'a), na innych — nie ma i raczej nie będzie.
I wcale nie dlatego, że blueconnect to jakaś kiepska imitacja modemu — tu gdzie jestem działa EDGE i faktycznie wyciąga te kilkanaście do dwudziestuparu kilobajtów na sekundę. Na strony wystarcza aż nadto. Tylko że ja, będąc rozpasanym szybkim łączem przez 9 godzin dziennie w pracy, zwyczajnie nie mam ochoty czekać na załadowanie strony ani sekundy dłużej niż to konieczne. I w efekcie czytam tylko te strony, które wyglądają ładnie i czytelnie po wyłączeniu obrazków, flashów i javy. Innych nie czytam. Tak po prostu. Myślę, że stać mnie na to, żeby innym powiedzieć „nie”.
Może to nie jest normalne, bo faktycznie nie mam jakichś szczególnych ograniczeń technologicznych i jakbym zechciał poczekać te kilka(naście) sekund to bym widział obrazek każdy i dizajn każdy tak, jak go sobie autor wymyślił. A jednak tego nie robię... Dziwne, prawda? Dzisiaj się na tym złapałem...
Ale mniejsza z tym czy ja jestem normalny czy nie. Uświadomcie sobie jedno — istnieją ludzie, nie całkiem tępi i nie całkiem pozbawieni wiedzy o tym czym jest Internet, strony, dizajny i inne takie, którzy wbrew wszelkiemu rozsądkowi nie zobaczą Waszej wypasionej grafiki. Chętnie skorzystają np. z atrybutu alt
czy innych niegraficznych pomocy, ale jeśli ich nie ma... No cóż, do zobaczenia innym razem. Albo wcale.
2006.05.23 | 10 komentarzy |
tagi » accessibility
Komentarze
#1 | 2006.05.23 23:35 | Riddle
A pobierasz obrazki teł (w tle)? Bo tak się składa, że często strony buduje się tak, że text-indent
używane jest (czytniki ekranu zrozumieją, lecz ludzie z włączonym CSS i bez obrazków - nie).
#2 | 2006.05.24 00:32 | m
A ja lubię frytki i kolę. I dzisiaj rano widziałem zdechłego kota na chodniku. I płakałem. Ale potem zjadłem frytki i nie płakałem. Dziwny miałem dzień. Dobranoc.
#3 | 2006.05.24 07:43 | MiMaS
@Riddle: Raczej nie pobieram. No chyba, że strona zasługuje na wczytanie całości grafik to wtedy z dobrodziejstwem inwentarza... Dlatego właśnie rozmawialiśmy kiedyś o tym, że moim zdaniem pewne nagłówki na stronie pewnego systemu blogowego są zupełnie bez powodu zrobione jako grafika tła. Dla mnie tych nagłówków po prostu tam nie ma.
@m: W sensie „kogo to obchodzi?” Może masz rację, że nikogo, ale różnica między nami jest taka, że ja mogę sobie tu pisać o wszystkich moich frustracjach, zwłaszcza jeśli wbrew pozorom mam jakieś przesłanie. A Ty nawet podpisać się nie masz odwagi, więc — kogo to obchodzi, że Ciebie nie obchodzi?
#4 | 2006.05.24 15:52 | m
Drogi MiMaSie, skąd o tę odwagę obawy? Ja się nazywam "m", Ty się nazywasz "MiMaS", tyle o sobie wiemy. Gdybym był cycatą blondynką to jestem w stanie zrozumieć Twój tok myślenia, jakąś potrzebę bliższego kontaktu. Ale rozczaruję Cię - nie jestem. Zresztą dla takiego hakiera semantic web nie byłoby trudne odnalezienie moich bardzo szczegółowych personaliów, które z lenistwa czystego schowane są pod "m". A różnica między nami jest taka, że Ty to piszesz, a my komentujemy. Ty piszesz, żeby słuchać komentarzy, a my czytamy szukając interesujących treści. Ot co.
btw, dużo piszesz o łączeniu gotowych ontologii... co wprawdzie nie jest jeszcze do końca rozgryzione teoretycznie, ale Ty opisujesz praktyczne implementacje bardzo konkretnych, znanych już powszechnie metod. A może napisałbyś coś o praktycznych metodach "information extraction" z www z przykładami zastosowań do tworzenia ontologii? Jakiś GATE w praktycznym bardzo ujęciu? Ciekawe to...
#5 | 2006.05.24 17:55 | MiMaS
dużo piszesz o łączeniu gotowych ontologii
Nie przypominam sobie. Owszem piszę o łączeniu danych opisanych różnymi ontologiami, bo to ma sens. Ale żeby łączyć ontologie? Po co niby? Co ma z tego powstać? Uberontologia? Nie sądzę.
A może napisałbyś coś o praktycznych metodach "information extraction" z www z przykładami
Może bym napisał. Web Mining i Ontolog Learning jako dziedziny szerzej rozumianego Data Miningu są fascynujące same w sobie — to fakt. Istnieją różne pomysły i rozwiązania praktyczne i co ciekawe bywają nawet skuteczne. Można o tym sporo pisać, ale na pewno nie jako komentarz do tego akurat wpisu... To chyba przyznasz, że nie na temat.
EOT.
#6 | 2006.05.24 18:53 | m
Akurat do kontekstu tego wpisu pasują wyłącznie frytki, kola i płacz na zdechłym psem, ale tego się pozbyłeś, że niby, rozumiem, nie na temat (rotfl).
I jaa nie wiem, gdzie Ty studiujesz i skąd czerpiesz wiedzę o ontologiach, ale.... zapewne wiesz, że ontologia składa się z dwóch zbiorów: zbioru definiującego strukturę i leksykonu definiującego znaczenie symboli i relacji. I jak najbardziej można je łączyć, a łączy się je tak, jak syntetyzuje się wiedzę dotyczącą różnych dziedzin. Łączenie ontologii o takiej samej budowie (a więc w zasadzie łączenie po prostu danych, jakie zawierają) jest akurat trywialne i każdy śmieszny programik z "ontology" i "semantic" w nazwie potrafi to robić.
Gdybyś też mógł napisać w którymś z przyszłych postów coś o ekstrakcji informacji w kontekście budowania opisującej dokument tekstowy ontologii, jeśli znasz jakieś interesujące metody poza korzystaniem z tezaurusa + GATE + LSA, to byłoby fajnie. Ale o tym, czym ściągasz pocztę i oglądasz www, też się niesamowie super czyta ;).
btw, "web mining", "ontology learning" i "data mining" pisze się wybitnie z małej litery tak, jak "matematyka", "fizyka" i "kuchnia francuska"
#7 | 2006.05.24 19:17 | m
I nie chcę być złośliwy (nie odbieraj tak tego!) - fajnie, że piszesz o sieciach semantycznych na blogu, że się tym interesujesz, bo to ciekawe sprawy, które nabierają coraz większego znaczenia. Natomiast w kontekście łączenia ontologii - zajrzyj tutaj:
http://scholar.google.com/scholar?q=ontology+merging
i przeczytaj kilka pierwszych tekstów.
Samo pojęcie "sieć semantyczna" znacznie przekracza koncepcję opisywania zasobów www ontologiami. To to, co jest teraz, a więc raczej opisywanie własności zasobu (autor, dane autora, bardzo ogólne i ręcznie wpisane słowa kluczowe) niż rzeczowe streszczenie strony w usystematyzowanej formie, to tylko marna namiastka tego, do czego sieć semantyczna zasobów www ma/może służyć. I jest dużo ciekawego do zrobienia, jak chociażby łączenie ontologii zawierających niepełne albo sprzeczne dane.
Pozdrawiam!
(i nie miej mi tych frytek i koli za złe - zdechłego kota też naprawdę wczoraj widziałem ;P)
#8 | 2006.05.25 07:59 | MiMaS
Zadziwiające — wydawałoby się, że dobie tak powszechnej komunikacji via Internet znaczenie skrótu EOT (którym zakończyłem poprzedni komentarz) jest jasne. Jak widać nie dla każdego. Spieszę więc z wyjaśnieniem: EOT = End Of Topic/Thread. Czyli koniec tematu — jeśli chcesz pogadać, to do tego służy mail albo wpis na konkretny temat, ewentualnie własny blog. Nie wpis na temat zupełnie inny. Na początku formularza do komentowania prosiłem o pisanie na temat. Naprawdę nie potrafisz zrozumieć takiej prostej zasady? :-(
nie wiem, gdzie Ty studiujesz
A skąd pomysł, że ja studiuję?
fajnie, że piszesz o sieciach semantycznych
Raczej rzadko. Zastanów się nad różnicą między „sieciami semantycznymi” („semantic network”) a „Siecią Semantyczną” („Semantic Web”). Słowa „ontology” i „semantic” są tyleż ogólne co nadużywane, więc nie koniecznie mamy identyczne zainteresowania...
BTW - ja rozumiem, że chcesz się dowiedzieć czegoś „ciekawego” o ekstrakcji informacji i budowaniu ontologii z tekstu (jak mniemam bardziej w kontekście inżynierii wiedzy w ogólności niż Semantic Web), ale mam propozycję — może Ty napisz o tym na swoim blogu to tam podyskutujemy.
EOT.
#9 | 2006.05.25 11:04 | m
rotfl, to teraz naprawdę przygrzałeś... "EOT" oznacza wprawdzie wolę zakończenia komunikacji, ale ze strony osoby, która tak napisała. Ja tam do rozmowy jestem chętny. A jak olewasz komentarze, to cóż ja na to poradzę...
A różnica między "semantic networks" a "semantic web" jest taka, jak między "ogórkami" a "ogórkiem" - z punktu widzenia naukowego/koncepcyjnego różnic brak. Fajnie, że o tym wszystkim piszesz, tylko no ja Cię proszę - nie wprowadzaj czytelników w błąd tym bardziej, że to przecież nie żadna wiedza tajemna.
Pozdrawiam!
#10 | 2006.05.30 16:59 | Adam
Paradoksalnie zostanę skreślony, ale Mimas, załóż forum jakieś, bo cięzko się czyta takie poskreślane ;-)
Uwaga: Ze względu na bardzo intensywną działalność spambotów komentowanie zostało wyłączone po 60 dniach od opublikowania wpisu. Jeżeli faktycznie chcesz jeszcze skomentować skorzystaj ze strony kontaktowej.