mikrowynalazki

Ilekroć po dłuższej przerwie (np. takiej wakacyjnej) zajrzę na chwilę do Sieci, znajduję coś, co przyprawia mnie o ogólne załamanie i boleśnie przypomina prawdziwość starej maksymy — nikt nigdy niczego nie rozumie.[1] Tym razem trafiłem na rozważania Bartłomieja o „obecnie raczej skromnych” zastosowaniach „wynalazku” microformats.

Pod wpisem Belloisa mogę się nawet podpisać, traktując go jako jedno z niezliczonych wypomnień (nie tylko moim rodakom ale generalnie całej rzeszy łebmasterów) tego, że jak zawsze 90% jest do tyłu ze znajomością technologii i trendów (czy innych tam „wynalazków”). Ciekawsza natomiast jest dyskusja w komenarzach pod wpisem — oczywiście natychmiast następuje porównanie microformats i ... RDF. Nie porównanie do RDFa (bez kreski, nazwa własna, wcześniej zwane RDF/A), jako w pewnym sensie konkurencyjnego względem microformats sposobu osadzenia semantyki dowolnej w treści (X)HTML, tylko właśnie do RDF-a (z kreską, zgodnie z zasadami pisowni polskiej, skrót od Resource Description Framework). Już pierwszy link komentującego imieniem Łukasz prowadzi do porównania RDFa i microformats, co ma sens, jakby się uprzeć, ale jest opisany jako „krótkie porównanie RDF i Microformats”, co sensu nie ma za grosz. A potem ktoś pisze „po zapoznaniu się z RDF podzielam opinię Łukasza” i od tego momentu logikę dyskusji szlag trafił. Nawet, o zgrozo, jakieś szalone teksty typu „jeśli RDF jest taką samą przyszłością, jak XHTML 2.0” się tam znalazły...

Panowie, na bogów, miejcie odrobinę wstydu i litości :-(

Mieszacie w jednym worku pojęcia microformats, RDFa i RDF jakby to było wszystko jedno i co gorsza wypowiadacie się o teraźniejszości, a miejscami wręcz przeszłości[2], jakby to była utopijna wizja na „za sto lat”. A porównywać microformats i RDF, to jakby porównywać, nie przymierzając, samolocik z kartki papieru i F16 — jedno i drugie lata, prawda?

Nie rozwinę tej myśli. Pisałem o RDF na tym blogu wielokrotnie, gdzieś tak od końca 2005 roku. O osadzaniu wyrażeń RDF w treści (X)HTML za pomocą RDFa, eRDF lub dowolnych innych technik, jak choćby microformats, również pisałem już wiele. W sumie szkoda, że mało kto to czyta lub czyta mało uważnie, bo czego jak czego, ale kompromitacji mamy w Sieci już wystarczająco dużo... :-(

I jeszcze jedno, zanim mnie rozniesiecie na obcasach sarmackiej buty z okrzykami „jak śmiesz chamie” na ustach. Przyznaję się, że mam taką wadę genetyczną, która objawia się kompletnym brakiem wyrozumiałości dla publicznych popisów ignorancji i zwyczajnie nie potrafię przejść obojętnie. Tak, jestem chory. Wybaczcie.

[1] Oczywiście znajduję też mnóstwo oznak tego, że nazwa naszego gatunku homo sapiens sapiens wbrew pozorom nie jest jedynie czczą przechwałką. Ale tym razem nie o tym.

[2] RDF to nie tylko przyszłość ale również część przeszłości. Np. o RSS 1.0, który jest sposobem wykorzystania języka RDF zapomnieliście przecież już dawno. Pewnie tylko dlatego, że RSS 2.0, który jest zwykłym XML-em, ma wyższy numer, więc w opinii ogółu jest „lepszy” :-/

Komentarze

#1 | 2007.08.30 11:43 | Bellois

Ja przyznaję, że na RDF się nie znam. Ty zapewne tak, więc nawet nie będę dyskutował. Mogę tylko powiedzieć, że nie ja zacząłem to porówywanie i tylko się ustosunkowałem do innych głosów ;-) A Tobie przyznaję rację.

#2 | 2007.08.31 15:12 | Elf

Nie podoba mi się porównanie papierowego samolotu do F-16. IMHO bardziej wymowne jest porównanie plików CSV do relacyjnej bazy danych. To powinno dać do myślenia domorosłym developerom. Trzeba nieść kaganek oświaty :)

 

Uwaga: Ze względu na bardzo intensywną działalność spambotów komentowanie zostało wyłączone po 60 dniach od opublikowania wpisu. Jeżeli faktycznie chcesz jeszcze skomentować skorzystaj ze strony kontaktowej.