Semantyczne cośtam

Komentarz do poprzedniego wpisu wprowadził mnie w pewną konsternację i lekkie niedowierzanie. Niestety kolejny potwierdził moje obawy — kolega reuptake zdaje się utożsamiać „semantyczny markup” z Semantic Web. Cóż za niefart. Spróbuję zatem jakoś w kilku prostych słowach troszkę bardziej rozbudowanego komentarza...

Według podanej definicji

semantyczny markup to i HTML pozbawiony elementów czysto prezentacyjnych, jak i metainformacje o dokumencie (lub jego fragmentach).

I świetnie, jest to rzecz wielce pożądana i faktycznie przydatna do wielu ważnych celów — od łatwiejszego i trafniejszego indeksowania stron po wszelkie ułatwienia z dziedziny dostępności. Dzięki swoistej modzie na dobrze semantycznie skonstruowane dokumenty HTML, Internet ma ostatnich latach znacznie więcej sensu niż pamiętam z młodości. Niestety niewiele to ma wspólnego z Semantic Web.

Sieć Semantyczna to przecież sieć danych, informacji i wiedzy, w postaci czytelnej dla maszyny. Faktycznie można to uznać, za WWW w wersji dla autonomicznych agentów programowych i jest to bardzo wygodna metafora. Podobnie jak np. metafora przedstawiająca WWW dla człowieka jako „lepszą, interaktywną gazetę”. Jednak SW to przede wszystkim sieć grafów RDF; żaden markup i żaden HTML nie ma tu w ogóle nic do rzeczy. W samym SW w ogóle nie ma mowy o żadnym HTML przecież! Nie przypominam sobie, żeby graf RDF miał kiedykolwiek cokolwiek wspólnego z HTML (czy XHTML) w jakiejkolwiek postaci czy w którejkolwiek z form serializacji.

Opisywane przeze mnie poprzednio mechanizmy takie jak np. GRDDL to nie jest Sieć Semantyczna per se. To jedynie sprytny sposób łączenia dwóch światów — danych SW z danymi WWW. I nic ponadto. Pozwala tworzyć dokumenty (strony WWW w tym przypadku) funkcjonujące równocześnie w obu sieciach (tak to powiedzmy roboczo, choć to nie zupełnie dwie sieci, a raczej dwa przejawy tej samej). To oczywiście bardzo dużo, dużo więcej niż „semantyczny markup” czy nawet osadzony RDF, ale wciąż to nie jest Semantic Web. Jedynie przejściówka — coś jak wtyczka pozwalająca Ci wpiąć komputer do zasilania zarówno w domu jak i za wycieczce za oceanem — rzecz niezbędna, jednak sama w sobie nie stanowi zasilania ani tutaj, ani tam.

Utożsamianie Sieci Semantycznej z rozwiązaniami z okolic GRDDL lub tym bardziej z markupem jakimkolwiek bardzo drastycznie spłyca sprawę. Nie róbmy tego.

A dalej czytam jeszcze:

popytu nie ma.

Popytu na co? Na „semantyczny markup” może faktycznie nie ma, choć to rzecz niezwykle cenna i popyt być powinien. Tutaj mają zapewne zastosowanie uwagi na temat Google i tego co się komu opłaca, a co nie za bardzo.

Natomiast na Semantic Web popyt jest ogromny. I co ciekawe często wcale nie ma to związku z WWW, tylko z wykorzystaniem agentów przetwarzających duże ilości informacji pochodzących ze źródeł, których istnienia nie dało się przewidzieć na etapie ich konstrukcji. Taki np. Semantic Desktop i projekty typu Gnowsis — żyła złota jeśli się zakręcisz wokół tego wczoraj. Bardzo dużo do zrobienia, więc dzisiaj może być już za późno. Z powodu tego jak dużo jest tu do zrobienia, już prędzej bym powiedział, że występuje brak podaży, nie popytu...

Podsumowując — w dzisiejszych skomplikowanych technologicznie czasach łatwo wpaść w konfuzję. Powiedzmy sobie jednak wprost: Semantic Web nie ma w założeniach nic wspólnego z „semantycznym markupem” (według definicji mniej więcej jak powyżej). Kropka.

Komentarze

#1 | 2007.07.10 19:02 | reuptake

nie zrozumiałeś. nie utożsamiam Semantic Web z "markupem". to jednak wprowadzanie w tej czy innej formie semantycznego markupu jest tym, co musieliby zrobić twórcy stron/systemów, by wpiąć dokumenty do semantycznej sieci. dopóki 99% stron znajdowanych jest via Google (albo jeszcze gorzej działające wyszukiwarki), prawie nikomu się nie chce tego robić. żyła złota to jest google, youtube i microsoft, nie gnowsis. przynajmniej dzisiaj, a jutro? zobaczymy.

i owszem, markup ma coś z tym wspólnego i to nie ja go przywołuję, tylko Ty, powołując się na ankietę, w której zadawane są pytania m.in. o tabele, css itp podstawowe kwestie. bo to są te pierwsze kroki, które trzeba zrobić, a których nie robimy.

jeszcze rok temu http://dezinformacja.org/tarpit/archiwum/wizje_sw pisałeś, że "The Semantic Web is a fluid, evolving, informally defined concept rather than an integrated, working system." a dziś grzmisz, że nie ma NIC wspólnego itd itd. chyba, że przez ten rok zaszła jakaś zasadnicza zmiana.

#2 | 2007.07.10 19:54 | MiMaS

nie zrozumiałeś

Może. Pamiętam, że już kiedyś mi się to zdarzyło. Tobie nie?

nie utożsamiam Semantic Web z "markupem"

A właśnie tak to zabrzmiało. Nawet zapytałem „co to niby ma wspólnego z Semantic Web?” Nie odpowiedziałeś, więc się teraz nie unoś, że wyciągam złe wnioski — wyciągam jakie umiem... ;-)

i owszem, markup ma coś z tym wspólnego i to nie ja go przywołuję, tylko Ty, powołując się na ankietę

Ankieta dotyczyła sytuacji dzisiejszej sieci i sprowokowała pytanie czy jest sens i możliwość wchodzić w sieć przyszłości, skoro z dzisiejszą nie dajemy sobie rady. I tyle. Nie sugerowałem, że cytowane doświadczenia Molly mają coś wspólnego z problemem czym jest, a czym nie jest SW.

jeszcze rok temu pisałeś, [...] a dziś grzmisz, że nie ma NIC wspólnego itd itd.

W założeniach nie ma. I w kontekście przedstawionego we wpisie przypuszczenia pomylenia pojęć uważam za istotne wskazanie, że to nie to samo i lepiej tego nie mylić.

 

Uwaga: Ze względu na bardzo intensywną działalność spambotów komentowanie zostało wyłączone po 60 dniach od opublikowania wpisu. Jeżeli faktycznie chcesz jeszcze skomentować skorzystaj ze strony kontaktowej.