zombie

LEGO Zombie Minifig

— Hello?

Z jakiegoś historycznego powodu płacę za pewne konto e-mail, którego używałem z różnymi aliasami do „spraw prawdopodobnie ważnych” w zamierzchłej przeszłości. Na to konto wciąż otrzymuje sporo wiadomości, powiedziałbym nawet, że dużo, wręcz zadziwiająco dużo biorąc pod uwagę fakt iż nigdy nie odpowiadam. Większość oczywiście nie wartych splunięcia. Jednak niektóre zastanawiające, np.:

zabawne że mimo pseudośmierci bloga niektórzy czekają wciąż na nowe wpisy

albo

'W tym roku na tym blogu nie pojawi się nic nowego.'

a 2 lata później?

Anonimy oczywiście. Kto przy zdrowych zmysłach przyznałby się, że oczekuje na reaktywację takiego bloga..? W każdym razie zastanawiające jest głównie to, że nie potrafię zidentyfikować nadawców jako któregokolwiek z moich nielicznych znajomych... Czyżby więc czytelnicy nie związani ze mną emocjonalnie?

Cóż... ciekawsza część świata składa się głównie z ludzi cierpiących na różne dysfunkcje mózgu...

retrospection

Przeglądałem ostatnio (pobieżnie, ale jednak) różne moje blogowe wypociny od czasów bardzo starych do całkiem niedawno umarłych. Wnioski w skrócie:

  • napisałem publicznie dużo różnych bzdur, ale też sporo przemyśleń zaskakujących mnie samego do dziś,
  • interesowałem się mnóstwem dziwnych rzeczy, o których dzisiaj już sam nie pamiętam,
  • większość starych linków nie działa, wiele stron nie istnieje, większość e-korespondentów nie żyje,
  • internet (można już pisać z małej?) zmienił się przez ostatnie dwa lata tak bardzo, że nawiązanie do starych wątków byłoby prawdopodobnie kompletnie niezrozumiałe.

Dzisiaj odkryłem jednak, że z jakiegoś dziwnego powodu nadal jestem w stanie napisać kawałek bloga „z palca” w zwykłym edytorze tekstowym z poprawnymi tagami HTML i nawet cudzysłowy „ ” wpisuję płynnie bez zająknięcia... Ale czy się nadal rozumiem czym i po co jest blog? Trudno powiedzieć... być może.

status update

Na początek i dla skupienia uwagi — zmiany w moim życiu:

  • nie mam już żony, kotów ani psa
    • nie mieszkam już na wsi o niemieckiej nazwie,
    • mieszkam za to w centrum Górnego Śląska, którego nie znam i prawdopodobnie nie (z)rozumiem[1],
    • nie wiem jeszcze jak to wpływa na moje postrzeganie świata — być może zasadniczo...
  • nadal pracuję w korporacji
    • na stanowisku, które wciąż pozwala mi być odpowiedzialnym choć nie zarabiającym,
    • z miejsca tego roztacza się widok, który z pewnością będzie może być pożywką dla niejednego bloga,
  • mam kilka nowych zainteresowań tradycyjnie kompletnie oderwanych od wszystkiego czym zajmowałem się wcześniej.

Prawdopodobnie bezpieczniej byłoby się trzymać zasady „nowe życie — nowy blog”. Spróbuje(my) jednak tutaj..

Nie. Niczego. Nie. Obiecuję.

[1] Zadziwiający fakt — z moich rodzinnych stron odległość do Wrocławia i Katowic liczona w kilometrach tzw. „autostrady” A4 jest podobna. Jednak odległość mentalna jest ogromnie różna. Jak śpiewał Dj Kuku spod Opola — „miasto Breslau nasza młodość”. A Górny Śląsk — kto w ogóle wiedział gdzie to jest? I co z tego, że historia mówi inaczej...? O tym może jeszcze innym razem.

patrz również:

Komentarze

#1 | 2010.06.28 22:33 | anna

bardzo, bardzo się cieszę i umieram z ciekawości co będzie dalej ;-)

#2 | 2010.06.28 23:13 | Kamil Trebunia / ffreak

No to życzę takiej weny jak dawniej, pozdrawiam!

#3 | 2010.06.29 00:33 | Ptasior

Hmm... a jednak mialem racje nie wyrzucajac Twojego RSSa.
Bardzo sie ciesze i czekam na nowe wpisy.
A, no i witam we Wrocku :)

#4 | 2010.06.29 08:39 | MiMaS

@Ptasior: Wrocław nie leży na Górnym Śląsku. Wrocław znam i rozumiem. Miejsca gdzie teraz mieszkam — nie.

#5 | 2010.06.29 08:45 | Maciej Łebkowski

Long live the blog? :)

Ja np. jestem osobą sentymentalną i z utęsknieniem czekam, aż osoby, które czytałem w 2005 roku, czyli w okolicach początków mojej blogowej podróży, wrócą do pisania. Także cieszą mnie takie jaskółki.

#6 | 2010.06.29 09:11 | Szafranek

Tymczasem, w piekle, smoła zamarzła.

#7 | 2010.06.29 13:05 | gshegosh

Ciekawie się czytało Twoje obserwacje z produkcji oprogramowania :-) Dobrze że z RSSa nie wywaliłem tarpita, może jeszcze coś dobrego tu przeczytam?

#8 | 2010.06.29 13:55 | stan

rssy rządzą, warto było czekać. czekam na kolejne wpisy :)

#9 | 2010.06.29 14:22 | Ptasior

@MiMaS: Hmm... Wrocław i Górny Śląsk... mozesz nawet miec racje... :)
Zwale winę na radość z ponownego otwarcia blogu. :P
Pozdrawiam

#10 | 2010.06.29 21:20 | Shot

No dobrze, ten wtorek jednak odkupił wszystkie swoje winy. A GReaderowi klapsa, choć to pewnie rozsądne, że akurat ten feed pobierał raz na tydzień.

(Wiem, że „Nie.” i „Niczego.”, ale mam nadzieję, że GReader będzie znów pobierał częściej.)

#11 | 2010.06.29 22:47 | MiMaS

Mała uwaga z kronikarskiego obowiązku - ten wpis został upubliczniony 28. czerwca. Widniejąca na nim data 23 jest błędna. Zapomniałem jak się używa softu generującego ten blog (QNDBE).

#12 | 2010.07.01 12:04 | mwd

No proszę, RSS zapikał — i taka niespodzianka. «Nie» i «Niczego», ale dobrze wiedzieć, że żyjesz. No to czytamy… ;)

#13 | 2010.07.01 12:24 | Piotr Lewandowski

To dodaj jeszcze ze dwa wpisy to i ja się zacznę zbierać po dwóch latach do "reaktywacji" bloga :D

 

Uwaga: Ze względu na bardzo intensywną działalność spambotów komentowanie zostało wyłączone po 60 dniach od opublikowania wpisu. Jeżeli faktycznie chcesz jeszcze skomentować skorzystaj ze strony kontaktowej.